top
logo
left_top
 

Józef Michaldo 1948 -2009

     Czasami bywa tak, że na drodze życiowej spotykamy niezwykłych ludzi. Ludzi, których życie tak realnie zakotwiczone w rzeczywistości prowadzone jest niebanalnie. Oni życie przeżywają tak jak my czasem ślizgamy się po nim. Co można napisać o człowieku, który przez całe swe dorosłe życie związany był z wymiarem sprawiedliwości, a u którego objawiły się z czasem życiowe pasje jak poezja czy malarstwo?
Józef Michaldo przyszedł na świat w Krakowie 12 marca 1948 r. i z tym miastem był związany praktycznie przez całe swe życie. To tu ukończył V Liceum Ogólnokształcące im. A. Witkowskiego, tu podjął studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, tu poznał swą towarzyszkę życiową, której pozostał wierny do śmierci - Liliannę, wreszcie w Krakowie związał się z  pracą zawodową pracując jako sędzia i przechodząc przez wszystkie szczeble kariery sędziowskiej. Na koniec w tym nadwiślańskim grodzie przyszło mu rozstać się z życiem 9 stycznia 2009 r. Rodowity Krakowianin...

Wielu osobom dane było poznać tego nietuzinkowego człowieka. Był bowiem otwarty w kontaktach międzyludzkich i stąd tak wielu znajomych, przyjaciół wokół jego osoby. Należał do tej kategorii prawników, którzy o trudnych sprawach prawniczego rzemiosła potrafią mówić językiem prostym a zrozumiałym, dziś cecha prawie niedościgła.

Związany ze szkoleniem aplikantów sądów krakowskich uchodził za ulubionego wykładowcę, na którego wykłady "chodziło" się nie z musu lecz z czystej przyjemności. Wykładając prawo karne wychodził poza dogmatyczny opis instytucji prawnych wzmacniając ekspresję swego przekazu kazusami zaczerpniętymi ze swojej pracy zawodowej. Stąd osoby zdające prawo karne rozumiały istotę spraw dogmatyki prawnokarnej i nie miały zasadniczo problemów ze zdaniem tego działu na tak trudnym przecież egzaminie sędziowskim. Jako sędzia rozpoczynał swą karierę w siedzibie kanoników Św. Grobu w Miechowie, i to miasto wspominał niejednokrotnie z nostalgią, wracając do niego i myślą i zainteresowaniem. Najpierw w tamtejszym sądzie pracował jako asesor, następnie zaś jako sędzia. Po drodze były jeszcze Proszowice, Kraków. To w Krakowie pracował jako sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie (Ośrodek Zamiejscowy w Krakowie). W dziesięć lat później został wiceprezesem tegoż sądu a po reorganizacji sądownictwa wiceprezesem Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie. Człowiek o niespożytych pokładach energii swoją  pracę dzielił pomiędzy życie rodzinne z żoną i synami, oraz pasje, które ujawniły się - jak się okazało później - w ostatnim okresie jego życia. Były nimi malarstwo i poezja. Za swego życia wydał dwa tomiki poezji. Pierwszy zatytułowany "Los człowieka" a wydany w 2004 r. mówił o trzech cnotach głównych: wierze, nadziei i miłości. Drugi  "Żyj tym, co daje los" (2007) przenosił czytelnika do krainy łagodności, gdzie można zrozumieć istotę głębokiego humanizmu w świecie cywilizacji śmierci. Z  pewnością wrażenie wywołał wiersz tytułowy tego tomiku - "Żyj tym, co daje los", w którym autor zachęca do godnego przeżycia swojej ziemskiej egzystencji.

"Otwórz serce na ludzi,
Niech twych uczuć nie studzi,
Poza ich niewdzięczności,
daj im ten gest miłości."

Poezja ta pisana prostym, nieskomplikowanym językiem zawierała jednak głębokie życiowe prawdy. Część tej poezji znalazła się na płycie "Poezja śpiewana Józefa Michaldo". Twórczość tego skromnego momentami "do bólu" człowieka robi wrażenie. Oto bowiem Józef Michaldo zasłynął także jako malarz. Jego obrazy to martwa natura, ale i pejzaże, szkice osobowości ludzkich ukazane wyrazem twarzy, mimiką. Jako człowiek skromny wiele z nich po prostu rozdawał znajomym, przyjaciołom. Na szczęście były za jego życia wernisaże, odczyty poezji, które swemu przyjacielowi organizowali ludzie zafascynowani nie tylko jego twórczością, ale może przede wszystkim niezwykłą osobowością. Józef Michaldo był człowiekiem, który zarażał innych optymizmem. Człowiek znający jako sędzia brudy ludzkiej beznadziei sam pozostawał osobą wierzącą w człowieka. To niezwykła cecha w dzisiejszych czasach. Wziąwszy pod uwagę twórczość ściśle naukową, poetycką, zaangażowanie w malarstwo i pracę zawodową na tak eksponowanych stanowiskach, wreszcie życie jako męża i ojca walczącego rozpaczliwie o zdrowie jednego ze swoich synów przez wiele lat nie powinno dziwić, że człowiek taki szybko się spalał. Gasł w oczach w ciągu ostatnich dwóch lat. Nie pomogła medycyna. Przyjaciół, ale i najbliższych zaskoczyła jego śmierć. W mroźny poranek 9 stycznia 2009 r. zgasł oddech Józefa Michaldo.

"Lecz oto dziś spotkałeś człowieka,
Który się uśmiechał i nie narzekał.
Był zwyczajny, prosty, życzliwy,
Przywrócił ci nadzieję, sprawiedliwy" - pisał przed śmiercią."

Dziś wiemy, że nieświadomie pisząc o innych opisał swą osobowość. Współcześni ludzie zagonieni, zapracowani, ale i pozostający bez pracy, indoktrynowani ślepymi, pustymi teoriami znajdują się na rozdrożu.Czasami brakuje po prostu drogowskazu, żeby sie w tym wszystkim do reszty nie zagubić. Na swojej drodze przyjaciele Józefa Michaldo znaleźli taki azymut - człowieka prostego, otwartego, dającego rady, których sam przestrzegał, na swój sposób ośmielam się stwierdzić - świętego. Pozostała poezja, także ta śpiewana i pamięć o człowieku, który pamiętał o ludziach.

dr Marian Małecki (Uniwersytet Jagielloński)

 

down
 
poezja wiersze śpiewane złote myśli twórczość malarska wspomnienia biografia multimedia strona główna